Powroty, czasem wydają się trudniejsze od pożegnań, rozstań- zawsze można odjśc bez słowa...a kiedy się wraca, och jest tyle rzeczy o których chciałabym napisać a tak naprawdę nie potrafię sklecić sensownego zdania...
Powiem krótko-
potwornie się cieszę że mam w końcu siłę i czas aby powrócić do pisania bloga a przede wszystkim do szycia.
Po tak długiej przerwie potrzebne jeszcze trochę czasu na zaklimatyzownie się, z maszyną do szycia jakby od nowa się poznajemy, przeglądam kawałki z tkanin z których kiedys miało powstać COŚ ważnego, wielkiego, wyjątkowego...a teraz nie mam pojęcia co z tymi szmatkami zrobić, jak je wykorzystać-
widać natchnionym zupełnie jak szczęśliwym jedynie SIĘ BYWAMinie jeszcze chwila zanim się porządnie "rozkręcę" a póki co zaczęłam od szycia mniejszych rzeczy.
Kiedy wróciłam do Polski okazało się że i tu zaczynają się przygotowania do świąt, w pasmanterii pełno świątecznych akcentów, wstążek w krateczkę, kropeczki, pozłacane, posrebrzane;
Na placu u "pana ze wszystkim" świecą się już lampki choinkowe, na zawieszkach dyndają ozdobne mikołaje, reniferki, bombki i inne różności ze świątecznymi akcentami, aż ciężko uwierzyć w tę świąteczną atmosferę kiedy za oknem jeszcze jesienna pogoda, z resztą w Szwecji też nie ma mowy jeszcze o śniegu, jest trochę chłodniej niż tutaj, rano zdarza się przymrozek ale w dzień dopisuje słońce a śnieg spadł dopiero na dalekiej północy i wcale nie zalega chałdami na ziemi ;)
Parę tygodni temu krajobraz na campingu w Trollhättan (na południu Szwecji) gdzie mieszkaliśmy wyglądał zupełnie jesiennie
Wracając jednak do tematu świąt których klimat tydzień po tygodniu staje się coraz bardziej WSZECHOBECNY postanowiłam zdziałać coś w tym kierunku. Zajęłam się szyciem, wyszywaniem i wypychaniem świątecznych ozdób jakimi w tym roku są u mnie serca i gwiazdy, planuję też pachnące woreczki ale że z doświadczenia wiem że w życiu nie warto planować - w więć cicho sza!, nic o tych planach nie słyszeliście ;)
Jak na złość pogoda w Krakowie dzisiejszego dnia sprzysięgła się przeciwko mnie i moim zdjęciom, jest tak szaro i ponuro że gdyby nie jeszcze młode wspomnienia słonecznej pogody choćby z wczoraj można by popaść w depresję...może za bardzo pochwaliłam tę piękną jesień, zawstydziła się i uciekła.
W każdym razie zdjęć nie idzie zrobić, same szarości i smutasy wychodzą na fotografiach- ale pokażę wam co nieco, aby nie zostać gołosłowną, a lepsze wyraźniejsze fotografie pojawią się (mam nadzieję) już niebawem
Póki co zmykam do dalszego wypychania serduch
AHOJ, do następnego postu!