Tak właśnie się czuję przez ostatnie dni....remonty, przeprowadzki z pokoju do pokoju.. a to wszystko sama- samiuteńka :)
Jak już wspomniałam całkiem niedawno chciałam przenieść się do większego pokoju razem z całą pracownią a tu się okazało że większy pokój mniej ustawny od małego i po tym jak przejeździłam po nim pól dnia-a to maszyną, a to stołem, to szafą, stwierdziłam że katastrofa straszna...ale nie, nie mogę przecież wrócić do tej ciasnej klitki, w której poza tym zaplanowałam sobie już przytulną sypialnię ;P
Nie pozostało mi więc nic innego jak...
Przekuć się z dużego do małego pokoju :) Coo tam takie przekucie, phi!
A szczerze to już czuję wszystkie członki mojego ciała od nawiercania, od kucia- majzla nawet konkretnego nie mam...i pewnie gdybym miała piłę do wycięcia ściany, to zrobiło by się to rach ciach!
Ale nie mam- trudno...ale zobaczycie że i tak dam radę :)
Proszę tylko nie przejmujcie na zdjęciach odrapanymi ścianami- sprawdzałam tylko czy schodzi poprzednio nakładana gładź której chciałabym się pozbyć- i nie schodzi.
Trzeba przykryć nową warstwą...ale czy nie zmniejszę przez to powierzchni pokoju o kolejne centymetry? hihihi
*****
A nocami, kiedy tłuc po ścianach się nie mogę,obolalymi rękoma próbuję jeszcze coś zdziałać przy maszynie do szyciaWczoraj powstała cudownie puchata i mięciusieńka poducha do salonu...na razie tylko jedna, drugą uszyję pewnie dzisiejszej nocy, a z resztek w planach są jeszcze małe wałeczki, toczki czy jak tam się nazywa- będą idealne na fotele :)
Jakość zdjęć nie najlepsza ale i pogoda szara i do kitu...ale mam nadzieję że choć odrobinkę uroku mojej poduchy oddałam
No, to trzymajcie kciuki za mnie...zmykam do dalszej roboty
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, z wiertarką i młotkiem w ręce...
Wasz Bob Budowniczy... w spódnicy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz