27 maja 2012

Co na stół...czyli PODKŁADKI





Witajcie!
Dziś chciałabym pokazać Wam uszyte ostatnio podkładki
Na początek moje ulubione, te z drukowanej bawełny ze świetnymi FOLKOWYMI motywami.
Myślę że naprawdę SĄ SUPER a  kilkanaście z nich już znalazło zadowolonych właścicieli :) Oto one:




Następnie podkładki z grubej drukowanej bawełny- to w mniejsze, to w większe
MIODOWE I BRĄZOWE KROPY





i jeszcze malutkie pod kubek czy filiżankę






...A na koniec MAŁE I DUŻE podkładki w pomarańczowo żółte SOCZYSTE JABŁUSZKA z aplikacją własnoręczną :)



tutaj mniejsze, pod kubek na przykład :)



No, to tyle a dziś. Lecę wykorzystać ostatni dzień wolny i szyć, szyć, szyć...
Do następnego postu!
AGA

20 maja 2012

Jednak lekki zastój


Z nową energią i siłą do życia wracam po przerwie i pobycie w szpitalu.
Słuchajcie, jestem taka szczęśliwa! Udało mi się dostać do programu leczenia interferonem... i to już od czerwca, haha !  Nie przerażają mnie nawet zastrzyki i kłucie 3 razy w tygodniu przez najbliższe pięć lat, albo i dłużej....ważne że są szanse że będzie lepiej ;)) No, to tyle na ten temat :)

Kochane, na wstępie chciałabym Wam gorąco podziękować że jesteście ze mną i trzymacie kciuki ;*
Dziękuję za komentarze, które (same pewnie wiecie) szalenie uskrzydlają i dodają sił do działania ;*
Przez ostatnie dni a nawet tygodnie siłą rzeczy nie udzielałam się na Waszych blogach ale zaraz obiecuję to naprawić i lecę zobaczyć co tam u Was nowego :)


Tymczasem u mnie w sprawach szyciowych- ZASTÓJ. Maszyna pokryła się cienką warstewką kurzu, rozpoczęte w szyciu torby domagają się wykończenia i ujawnienia ich światu, ale chyba na razie nic z tego bo po powrocie do domu zastałam REMONT


Ów remont wtargnął do domu niesłychanie szybko i gwałtownie, rozpanoszył się po całym mieszkaniu, niestety nie chce tak samo szybko odejść...UTKNĘLIŚMY na etapie doboru koloru...nigdy bym nie przypuszczała że to taka filozofia wybrać kolor na ściany. Kiedyś kupowało się białą farbę i ewentualnie barwnik/barwniki, mieszało się dopóki COŚ z TEGO nie wyszło, i już.
A dzisiaj- dziesiątki firm produkujących farby-kolorowe, lateksowe, emulsyjne, olejne, TAKIE i OWAKIE ....setki kolorów, dziesiątki odcieni a przy tym tak apetyczne nazwy że człowiek czasem zadecydował by się na kolor farby kierując się jedynie skojarzeniami zmysłu smaku i zapachu, ech!
Mało tego, bo ani nazwy ani próbki kolorów wystawione w sklepach nie mają przełożenia na to co uzyskujemy po malowaniu na swoich ścianach. O, na przykład taki kolor: "pastelowa morela" na sklepowym wzorniku była kolorem ledwie różniącym się od białej barwy, może jedynie bardziej jakby ZARUMIENIONYM...a w domu, na ścianie- kolor iście majtkowy, wyraźnie różowo-pomarańczowy który od dziś nosi u nas wdzięczną (a jak!;)) nazwę "majtki teściowej" ;)
Tymczasem u nas do dnia dzisiejszego jedna ściana dzielnie wytapetowana (tu problemu nie było) a druga w połowie wymalowana w CIAPKI, czyli kwadraciki naniesionych próbek kolorów z których żaden nam nie odpowiada...chyba próbujemy jeszcze OSWOIĆ się z którymś z nich i wtedy klamka zapadnie ;)




 ********



 Tyle na temat remontu, w który siłą rzeczy zostałam zaangażowana.
Jeszcze przed pójściem do szpitala dostałam małe ZAMÓWIONKO na wyhaftowanie obrazka dla pewnego chłopczyka. Obrazek niewielkich rozmiarów, bardzo przyjemnie się go robiło.
Prawie cały wyszyłam w szpitalu więc czas tam spędzony nawet szybko mi minął :)
Teraz oprawiony w rameczkę z szybką czeka do wysyłki...a tu kilka fotek










POZDRAWIAM WAS jak zwykle ciepło ;)
AGA


03 maja 2012

Do kuchni w błękicie



Mijający już powoli dłuuuugi weekend spędzam leniwie na słońcu.
Czytatam książki, od czasu do czasu popatrzę na chmurki, posłucham śpiewu ptaków, a od czasu do czasu wejdę do pracowni ze szczerym zamiarem zrobienia CZEGOŚ a nawet czegoś konkretnego co wymyśliłam, ale cóż z tego skoro słońce tak skutecznie rozleniwiaaa, zapał do pracy w domu przegrywa z leniuchowaniem na świeżym powietrzu...co innego gdyby można było wytachać maszynę na dwór i szyć pod gołym niebem...hmm....muszę się nad tym zastanowić ;)
Ale wracając do tematu, to co ostatnio uszyłam to jedynie podkładki pod talerze.



Skończyłam również szyć woreczki na suszone specjały, tj grzybki i koperek
Woreczki uszyłam na podszewce. Obie warstwy z bawełnianych tkanin żeby suszki mogły "oddychać". Tkanina oczywiście w kolorze niebieskim- będzie pasować do niebieskiej kuchni która czeka już na mnie gdzieś tam w dalekiej Szwecji u mojego Lubego :)

W planach jest też woreczek na pietruchę ale jak ostatnio pisałam drukarka wyzionęła ducha i nie chce wydrukować ani jednej karteczki z napisem do naprasowania na woreczek....więc póki co zamykam ten temat na dwóch workach, tym bardziej że na doszycie tych na pietruszkę i na co tam Luby sobie wymyśli mam jeszcze troszkę czasu :)



Historia z woreczkiem na suszony koperek jeszcze zabawniejsza.
Woreczek miał być dość duży, na około 2-3 litry suszu, a więc i sporo większy jak ten na grzybki. Postanowiłam uszyć go troszkę inaczej tak aby mógł stać...i przesadziłam.
Uwierzcie że to wszystko chyba z nadmiaru słońca, hihi...bo woreczek wyszedł na jakieś 5-6 litrów, czyli suszonego koperku jak dla armii ;)
No cóż, chyba czeka mnie przeszywanie i zmniejszanie...ale pokazuję taki jaki jest dziś. (póki co wypełniony materiałem zastępczym tj ścinkami materiałów z szycia)




Pozdrawiam Was bardzo serdecznie...i mego Lubego też ;)
( mam nadzieję że mimo wszystko spodobają mu się ostatnie superdzieła Lubej ;))

Do następnego postu!
AGA




Prace i fotografie publikowane na blogu są moją wyłączną własnością .
Kopiowanie, rozpowszechnianie, wykorzystywanie lub przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody jest zabronione.

Co mi w duszy gra...

h