27 czerwca 2011

W komplecie

Co się robi na urlopie...? A no szyje :) skoro dorwałam taki ładny materiał musiałam go szybko przeistoczyć w planowane już dawno serca i woreczki podróżne, choć niekoniecznie podróżne...tak pięknie wyglądają na półce że szkoda chować je w walizce...z drugiej strony dlaczego by nie zabrać takich śliczności ze sobą coby napawać się ich widokiem nawet na urlopie....ale to już jak kto woli ;)
Nie będę się rozpisywać tylko pokazuję...
Oto woreczki- większe od poprzednich (te mają 30cm x 20cm)
Przepasane słodziuśną kokardką :)



Oraz serducha, z dyndającymi u dołu chwościkami i zawieszkami u góry do ewentualnego powieszenia na ścianie, półeczce itd...
...i przepraszam za kiepską kolorystykę na zdjęciach, jakoś mi nie szło dzisiaj starym aparatem...


Tymczasem zmykam wykorzystać ostatnie dzisiaj promienie słoneczka.. jutro już do pracy, ech!
A woreczki wraz z sercami do kupienia u mnie :)
Zapraszam

Ściskam wszystkich ciepło
AGA ;)

23 czerwca 2011

szyję sobie

...a że czasu mało i wciąż jeszcze mniej więc szyję głównie małe rzeczy
Dziś pokażę Wam woreczki które ukończyłam, reszta jeszcze "na warsztacie"
Woreczki jak wiadomo bardzo przydatne na codzień w domu, na pierdoły, na przydasie itd....tak sobie pomyślałam że można w nich nosić jakieś szpargały które plątają się po torebce....i nawet mam zamiar wcielić to w życie ;))






Dziś w Krakowie dzień pełen słońca, pogoda zaprasza do spacerów, więc i ja wybywam na słonko...sami zobaczcie jak piękny widok z okna kusi
życzę i Wam udanego i słonecznego dnia :)



14 czerwca 2011

Wykończona...


...i torba...i ja...dziś obie jesteśmy wykończone...
ONA już od wczorajszego wieczora gotowa "do wyjścia" wisi na wieszaku
JA po wczorajszym szyciu do późnej nocy i wcale nie lekkim dniu w pracy, dziś ledwie trzymam się na nogach- będzie więc krótko...
Torba tym  razem wielgachna, bo takie lubię (lubię też te całkiem malutkie idealne na spacer)
Szyta oczywiście moim nowym potrójnym ściegiem maszynowym ;)
Solidnie ją usztywniłam żeby mi się nie wypychała jak do niej naładuję Bóg jeden wie co ;)
Uszy w sam raz na ramię- nie za długie, nie za krótkie...fajnie się też niesie w ręce
W środku kieszeń na skarby zamykana na zamek, mała kieszonka na telefon i obok druga na cokolwiek innego ...z boku oczywiście karabińczyk na klucze.
Całośc zapinana na magnesik
A z przodu naszyłam także przepastną kieszeń na wszystko co ma być pod ręką ;))
I to tyle...
A teraz zdjęcia...


KIESZEŃ NA PRZODZIE

WEWNĄTRZ




Miłego oglądania, pozdrawiam AGA ;)

12 czerwca 2011

z maszyną w tle...

...i jak ten czas szybko leci, ani się nie obejrzę a tu kolejny weekend mija...miał być twórczy, ale dziwnie jakoś zaszedł mi na niczym. To znaczy próbowałam zrobić COŚ a nawet WSZYSTKO, począwszy od sprzątania mieszkania, porządków w szafie, nadrobienia zaległości w czytaniu książek, projektów do szkoły a skończywszy na szyciu toreb które zaczęłam a wciąż nie mogę skończyć...
No dobra w ostateczności skończyłam jedną, wiec pokazuję choć chyba nie ma się czym chwalić zwłaszcza jeśli planowałam pokazać więcej toreb i troszkę innych od tych znanych już Wam z poprzednich postów
Chyba przez tę pogodę taka popaprana jestem...kiedy spada ciśnienie, chodzę jakaś oklapła i w ogóle do niczego...Boże! natchnij mnie mocą twórczą.....i WYtwórczą :)


 *******
Ale, ale żeby ten post nie był tak zupełnie o niczym pochwalę się Wam moim nowym nabytkiem czyli...
ta-damm...maszyną do szycia
Maszyn to ja mam do wyboru do koloru można rzec. Ale cóż jeśli jedna w Zakopanym służy mamie, jedna się posypała i moim zdaniem nie ma co jej naprawiać..i tak nigdy nie była doskonała, ale leży w pudle na szafie, bo kiedyś tam dużo kosztowała i teraz żal wyrzucać.. a niech leży!
Kolejna to owerlok- trzeba mieć anielską cierpliwość nawlekając na nią nici zwłaszcza jeśli chce się tylko skrócić nogawki spodni, choć nie mogę na nią narzekać, jak dla mnie była idealna kiedy zajmowałam się usługami i poprawkami, nigdy mnie nie zawiodła, więc jesli ktoś zastanawia się nad kupnem Pfaffa to szczerze polecam tę maszynę :)

Kolejna maszyna- niezniszczalna, choć niestety jedynie stebnówka- to Juka.
Cudowna, bo przeszyje wszystko! Nie psuje się i najchętniej nigdy się z nią nie rozstanę, a jedynie czego żałuję że nie jest to nowszy model ten z zygzakiem wtedy wystarczyłaby mi tylko ona- plus owerlok, ale na pewno z niej nie zrezygnuję- za dużo razem przeszłyśmy, swego czasu ciężko zarabiała na chleb :) więc nie wyobrażam sobie pracowni bez tej właśnie maszynki...jak dla mnie ma swoją duszę...być może nawet artystyczną ;))


Ale jak wspomniałam wciąz brakowało mi maszyny z zygzakiem i do robienia dziurek, sprawiłam sobie więc Łucznika. Mogłam wybrać nowszy model ale ta jest dość ciężka więc nie skacze na stole jak inne i wydała mi się bardziej solidna zwłaszcza przez sposób w jaki wkłuwa igłę w materiał- leci jak po maśle a tym nowszym modelom było ciężko. Maszyna ma tam jakieś ściegi ozdobne ale jeszcze nie korzystałam więc wiele na ten temat nie powiem...Ba! ma ona nawet ściegi a'la owerlokowe więc nawet fajnie zastępuje mi Pfaffa, no przynajmniej kiedy szyję dla siebie..a co dla mnie najistotniejsze w tym momencie ma ściegi idealne do szycia np. toreb czyli potrójne, dodatkowo wzmocnione...i jak na razie naprawdę jestem z niej zadowolona :)




A czy któraś z Was ma teką maszynę w domu? Jeśli tak co o niej sądzicie?
Można się powymieniać opiniami i doświadczeniami :)

Kończąc na tym ściskam Was jak zwykle ciepło i słonecznie
AGA :)
Prace i fotografie publikowane na blogu są moją wyłączną własnością .
Kopiowanie, rozpowszechnianie, wykorzystywanie lub przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody jest zabronione.

Co mi w duszy gra...

h