17 marca 2010

Zodiakalny koktail...poznawanie siebie...czyli o rybach będzie



... dziś krótko o rybach...nie,  wcale nie o tych w morzu, w rzecze czy na patelni ale o rybach zodiakalnych- czyli i o mnie ma się rozumieć :)
Jako że już jakiś czasu jesteśmy w znaku Ryb i do tego dziś obchodzę n-te urodziny (o Boże, to już tyle?!#!) naszło mnie na przeglądnięcie książki którą niedawno kupiłam na wyprzedaży a jakoś nie było czasu na zagłębienie się w jej treść, a książka wydaje się całkiem ciekawa- jest swoistą podróżą wśród gwiezdnych symboli, a jako że ja od zawsze param się astrologią, ezoteryką i takim tam, to nie mogło zabraknąć jej w mojej biblioteczce
(Podaję tytuł i autora książki dla bliżej zainteresowanych: Leszek Weres "Homo-Zodiacus")

Ale, ale wracając do tematu- pozwólcie że zacytuję co przeczytałam w tej książce o zodiakalnej frasobliwej Rybie- czyli o sobie...
" Nie wiem czy bardziej ulegam urokowi mroźnej, zimowej aury, czy też mało wyczuwalnym jeszcze i odległym wibracjom wiosny. Ślad tego niezdecydowania odnajdziecie prawie we wszystkich przejawach mojej aktywności (nie przypadkowo znak mój symbolizują dwie ryby płynące w przeciwnych kierunkach), ale siła moja nie w czynach ujawnia się i w działaniu lecz w "czuciu i wierze", które z pewnością silniej mówią do mnie "niż mędrca szkiełko i oko"
Wokół mojego znaku narosło wile nieporozumień niż wokół jakiegokolwiek innego, lecz często negatywny obraz Ryb jest wynikiem mało dojrzalej prezentacji  w literaturze podmiotu, nie zaś rzeczywistych cech, które można mi przypisać. Nie jestem tak slaby, bezbarwny bi pozbawiony energii, jak to się na ogól sądzi
....
Występuję w dwóch wcieleniach (lubię to tajemnicze słowo)- jako przedstawiciel ostatniej fazy ewolucji lub reprezentant wstępnego jej etapu (jako że Ryby są ostatnim znakiem w kole zodiaku i jednocześnie jak w to w kole bywa początkiem kolejnego cyklu) .
W pierwszym usiłuję poddać się transcendencji, w drugim jeszcze do niej nie dorosłam. W obu- nie najlepiej funkcjonuję w aktywnej rzeczywistości, gdyż albo ją przerastam , albo czuję się w niej zagubiona.
Zawsze jednak ulegam jej wpływom, jak psychiczna gąbka nasiąkając nastrojami, życiem innych ludzi i tym wszystkim co mnie otacza.
Jestem też skłonna do samotności, zupełnej bierności lub ucieczki w iluzję alternatywnej rzeczywistości- używki, uzależnienia..

Nadmierna wrażliwość stale grozi mi rolą kozła ofiarnego wszędzie tam, gdzie nie potrafię unieść odpowiedzialności za swój los


Rożne elementy rzeczywistości wydają mi się być ze sobą powiązane tak, że odczuwam jedność wszechświata lub- częściej konfuzję, w rezultacie której nie bardzo wiem , co mam uczynić jednak zazwyczaj obie postawy występują jednocześnie.
Jestem więc wrażliwa na los każdego żyjącego stworzenia, pełna litości wobec ciepiących i potrzebujących, a zarazem staję się ofiarą brutalności osobników wykorzystujących wprost możliwości, które niesie ze sobą  życie, a jednocześnie możliwości te napawają mnie lękiem, a nawet paraliżują codzienne działania.
Mój pociąg do mistycyzmu, magii czy parapsychologii nie powinien nikogo dziwić. Jest on naturalny, jeśli przypomnieć że myślenie magiczne zakłada, iż wszystkie elementy tego świata są wzajemnie ze sobą powiązane, a intuicja , będąca silną bronią w moim ręku, mówi mi, ze taka jest właśnie natura otaczającej mnie rzeczywistości


Jeśli dążenie do świadomości kosmicznej przerasta mnie, uciekam -podobnie jak Rak w przeszłość- we własny świat fikcji i złudzeń. Jeśli jednak potrafię narzucić sobie dyscyplinę, mój rozwój duchowy nie ma kresu. Jako mistyk, medium, filozof czy duchowny także potrzebuję samotnego azylu, ale odnajduje go w świecie sztuki, teatru, muzyki czy filmu, świecie pozwalającym mi przeżywać rzeczy wzniośle i piękne


W przeciwieństwie do Wodnika nie cenie zbytnio intelektu, bo prawdy do których dochodzę, i odmienne stany świadomości, które przeżywam, i tak wymykają się spod kontroli rozumu. Kieruję się więc intuicją, uczuciami oraz nie wiadomo skąd biorącymi się przeczuciami- i często mam rację , nie tylko wbrew całemu światu, ale i zdrowej logice faktów.
Zazwyczaj więc czuję, niż potrafię powiedzieć, tym bardziej że na opis  pozamaterialnego świata nie znajduję odpowiednich słów. Lepiej czynią to poeci. Mój sposób widzenia świata opisuje Jarosław Iwaszkiewicz we fragmencie "Warkocza jesieni" i nic dziwnego że robi to tak dobrze, skoro urodzil się w pierwszym dniu mojej fazy (czyt. znaku zodiaku)


"Nim przyjdzie wiosna,
nim przyjdą mrozy,
W ciszy kolebce-
Nade mną sosna,
Nade mną brzoza
witkami szepce

Szepce i śpiewa
niby skrzypcowa
melodia cicha,
melodia nowa,
której nie słychać,
która dojrzewa

Tak się zapadam,
jak w śniegu puchy,
w jesienne liście,
i tylko duchem
słucham i badam,
czy noc nadchodzi,
czy świat się rodzi,
czy rzeczywiście?

I tylko przez sen
wyciągam ręce,
-mnie to nie budzi-
nie chcę nic więcej,
bo wiem, że jestem
w nieskończoności,
w morzu miłości
do ludzi"


Jeśli wiersz ten poruszył was, macie by może szanse przeniknąć przynajmniej niektóre tajniki świata Ryb"



**********
Oj, miało być krótko a tu się tyle napisało- no, cóż książka jest jeszcze bardziej opisowa tak więc dla ciekawych- "wtajemniczonych" powinnam napisać jako zodiakalna Ryba- szczególnie polecam.W każdym razie ja bawiłam się świetnie przy jej czytaniu :)
Co jeszcze na dziś, hmm...jeśli przy mistycyzmie jesteśmy- postawiłam dzisiaj kabałę- nie wystarczyło, rozłożyłam więc  i tarota, poddałam się chwili, wzniosłam się w marzenia- o tym że to co pokazują karty niebawem się ziści i.... i musiałam zejść na ziemię bo praca wzywa- do końca tygodnia mam masę poprawek do zrobienia, i jeszcze uszyć spódnicę dla niecierpliwej klientki, ale nie narzekam- grunt że interes się kręci ;)

Pozdrawiam Wszystkich i do następnego postu!

10 marca 2010

Szyję Xxl ;)


 I stało się...wciąż jakoś w to nie wierzę ale jednak w końcu zdobyłam się na odwagę, wzięłam sprawy w swoje ręce  i.... zalożylam swój maly biznes ;]
Wszystko na spółkę z mamą żeby ciąć maxymalnie koszty, które jak wiadomo w Polsce są olbrzymie- te wszystkie zus-y, podatki, na razie same rachunki do płacenia, ale wierzę w to że powoli całe przedsięwzięcie się rozkręci i  w 100% będę mogła realizować swoje marzenia- projektować ubiory dla puszystych, szyć, szyć i jeszcze raz szyć, mieć zadowolone klientki (no, zupełnie jak dotychczas jedynie życzyłabym sobie ich ciut więcej ;))

Teraz właśnie siedzę nad płaszczykiem dla klientki w rozmiarze 52, szyje się świetnie bo materiał to elanobawełna a dodatkowo rozpiera mnie energia- całkiem właściwa dla każdego nowego przedsięwzięcia, czuję że moglabym nie spać całą noc tylko szyć i szyć- ku zadowoleniu klientek...
A poza płaszczem mam jeszcze masę poprawek do zmajstrowania- jak widać reklama szeptana działa i jest chyba najlepsza na świecie :)
Tak przyszłościowo- oprócz usług chcę też zacząć szyć gotowe modele ubrań, wprost do kupienia u mnie czy w sklepie- tak bo mam nadzieję że powstanie chociaż mały sklepik internetowy, może nie tylko internetowy...ale to wszystko z czasem, na razie tonę w zleconym szyciu :)

Kończę zatem ten króciutki post i pełna optymizmu i energii ruszam do dzieła
Aparat dalej w naprawie, potrzeba sprowadzić jakąś część więc muszę jeszcze poczekać a zdjęć nadal nie robię i nie pokazuję ...
Pozdrawiam Wszystkich śpiewająco...AGNIESZKA

03 marca 2010

O Pomocniku rzecz się ma...



Chciałabym się pochwalić co ostatnio poczyniłam, ile rzeczy powstało...że skończyłam  gorset, że udał mi się całkiem fajny portfel (a nawet dwa ;))...poza tym uszyłam takie, takie i takie rzeczy (bo ostatnio szyję caaałymi nocami i troszkę tego do chwalenia się uzbierało)-a niestety nie mogę tego wszystkiego pokazać.
zwyczajnie, z braku  najprzydatniejszego urządzenia poza maszyną do szycia oczywiście- czyli aparatu fotograficznego ...
Moja kochana camera obscura uległa, hmm...nazwijmy to "wypadkowi" przy pracy i teraz tylko pozostało mi cierpliwie (albo nie-cierpliwie) czekać na naprawę...a  więc i zdjęcia obiecuję dodać jak tylko uda mi się je zrobić, czyli...hmmm, nawet nie wiem kiedy, zdaję się jedynie na to że Pan Reperator Aparatów Fotograficznych szybko uwinie się z usterką :)
Jedyne zdjęcia jakie zdążyłam pstryknąć i ściągnąć na komputer to te uwieczniające mojego małego Pomocnika który przez cale dnie nie odstępuje mnie na minutę i chociaż w malej siedmio-metrowej pracowni miejsca na jeden krok  i chociaż Pomocnik więcej bałagani niż pomaga...to jakoś nie potrafię się na niego gniewać, zwłaszcza kiedy spogląda spod stołu tymi niewinnymi oczętami i z rozbrajającą miną... tak- nawet jeśli wymościł sobie właśnie gniazdko w pudle z resztkami tkanin
"no, cóż- to w końcu tylko resztki tkanin,za to ja..."-powiedział Pomocnik ;)

 
  

*********************

My tu gadu gadu, a tymczasem za oknem zima wróciła... do południa słońce na błękitnym niebie a tu nagle z minuty na minutę szaro-sine ciężkie niebo i puszyste płatki śniegu na nosie..i pomyśleć że w południe można było latać w wiosennej kurteczce, jak z resztą wielu uczyniło (co oceniam po widoku "porozbieranych" na ulicach ludzi). .oj, chce nam się już wiosny!
Tym akcentem kończę dzisiejszy pościk...strasznie mi szkoda że nie mogę pstryknąć żadnej fotki i  pokazać Wam moich nowych dziełek, ale mam nadzieję że już niebawem przedstawię wszystko hurtowo :)
Pozdrawiam Was wiosennie i do następnego postu!
Prace i fotografie publikowane na blogu są moją wyłączną własnością .
Kopiowanie, rozpowszechnianie, wykorzystywanie lub przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody jest zabronione.

Co mi w duszy gra...

h