29 listopada 2009

Nocne szycie...otwarcie sezonu reniferkowego





Ostatnio wiele rzeczy robię nocami..tak, zamiast smacznie spać i śnić o księciu z bajki ja szyję na potęgę
A wszystko to za sprawą masy nowych zamówień to na spódniczkę, to na bluzeczkę, na poprawkę spodni.
Tej nocy uszyłam zasłony w liczbie cztery i jedną tylko (albo aż) firankę...w końcu święta idą ;)
A teraz siedzę przed komputerem nie mogąc się zebrać do pracy na godzinę 12stą i wyraźnie czuję tę zarwaną noc, uff

Ale z drugiej strony serce szybciej bije że już nie długo już za momencik zacznie się grudzień...Mikołaj przyjedzie...święta nadejdą i takie tam, aż gęba mi się szeroko cieszy...
i właśnie z tych fantastycznych wyżej wymienionych powodów wszem i wobec ogłaszam

 OTWARCIE SEZONU RENIFERKOWEGO!

Powstały już pierwsze reniferki które po przewleczeniu przez nie sznureczków staną się ozdobami choinkowymi i napewno nie tylko choinkowymi ;)
Jak powstaje taki reniferek??
A tak- wystarczy wybrać ładny materiałek, najlepiej bawełniany lub taki który nie jest elastyczny (żeby nie ciągnął się pod maszyną podczas szycia)
Nastepnie rysujemy kształt reniferka na cienkim papierze (ja miałam pod ręką jedynie papier śniadaniowy i nadaje się super)
Przypinamy tę karteluszkę do wybranego materiału a w środek wkładamy ocieplinę choć ja użyłam kremowego polaru,
bo jak możecie się domyślać w moim nowym mieszkaniu nie zdążyłam zgromadzić jeszcze tyle przydatnych materiałów dodatków itp, korzystam więc z tego co mam pod ręką





Więc idziemy dalej...tak przypiętą formę reniferka wrzucamy po maszynę i przeszywamy najpierw ściegiem prostym wzdłuż konturów (aby później nie przesuwała nam się forma ) i obrzucamy równiutko po konturach rysunku
Ja używam ściegu zygzakowego o jak największej gęstości, myślę że można też użyć ściegu jakim obrabia się dziurki




Po wyszyciu renifera oddzieramy dokładnie cały pergamin i bardzo uważnie obcinamy materiał wzdłuż konturów tak aby ich nie uszkodzić a jednocześnie najbliżej jak tylko to możliwe lini szycia




I tak oto powstaje reniferek ;]




Na koniec warto jeszcze dokładnie poprzycinać wystające niteczki które będą się snuły do momentu kiedy zatrzyma je ścieg którym obrzucaliśmy reniferki, można przesunąć ręką kilka razy i same wyjdą po czym delikatnie poobcinać...ja nie zdążyłam tego zabiegu jeszcze wykonać co widać z resztą na zdjęciach (i od razu przepraszam za jakość zdjęć, ale wiecie w nocy nie ma najlepszego światła)

Można dodać reniferowi oczko z koralika, cekina czy wyhaftować, można przewlec igłą sznureczek i zawiesić na ścianie, w oknie czy na choince...konkretnie gdzie nam się podoba ;)
Fajne prawda??
Mam w zamiarach uszyć kilkanaście (może kilkadziesiąt) takich reniferków z różnych materiałów które już są na to przygotowane


a oprócz reniferów powstaną gwiazdki, choinki, dzwonki, sanki i kto wie może coś jeszcze przyjdzie do głowy
Na dzisiaj to tyle z nowości, ściskam Was cieplutko!



21 listopada 2009

Sposób na udany poranek... kurs pieczenia bułeczek ;]




Przepis na udany piątkowy poranek?
Wpaść dzień wcześniej całkiem przypadkiem a świetnego bloga,
skraść komuś przepyszny przepis na bułeczki i następnego dnia zaraz z rana zacząć działać...

***
W małej miseczce zrobić rozczyn
Dwie łyżki cukru



dwie łyżki śmietany 18%




oraz 5 dkg drożdży (pół kostki)

 

dokładnie wymieszać  i zobaczyć jak pięknie pachnie nasz rozczyn ;)




Do dużej miski (lub na stolnicy) odmierzyć pół kilo mąki pszennej



Następnie dodać pół kostki miękkiego masła (a najlepiej margaryny do pieczenia, ja używam Palmy tej z murzynkiem)




Do tego dodać dwa całe jajka i dwa same żółtka




Na koniec dodać trochę soli i wcześniej przygotowany rozczyn
Do ciasta można dodać różne przyprawy lub np otręby i siemię lniane tak jak zrobiłam to ja
Dokładnie wymieszać to wszystko rękami




Sposób na wyrobienie ciasta najlepiej opisany jest tutaj...
uwierzcie że metoda Hare Kryszna działa! ale to trzeba już samemu wypróbować ;)

Następnie oddzielamy małe kawałeczki ciasta (ok 10dkg) i formujemy w kuleczkę które rozpłaszczamy i nakładamy konfiturę a następnie zręcznie zaklejamy jak pierożka tyle że nie po boku ale u samej góry
(powinna stworzyć się okrągła bułeczka)
Tak przygotowane bułeczki układamy na blasze wysmarowanej tłuszczem
(Dobrze jest też posmarowac bułeczki z wierzchu białkiem, czego ja z roztargnienia zapomniałam zrobić, ech)
i nakrywamy czystą bawełnianą ściereczką czekając ok 20min aby troszkę wyrosły
Po tym czasie bułeczki robią się troszkę większe i jakby leniwe, rozłażą się po całej blasze ;)
...wygląda to mniej więcej tak



Wkładamy bułeczki do nagrzanego do ok 200 stopni  piekarnika i pieczemy je około 20-30 min
Do momentu kiedy zrobią się rumiane ;)



Rozdzielamy je delikatnie nożykiem i po lekkim ostygnięciu wcinamy z uśmiechem i dziką rozkoszą na twarzy ;]


ŻYCZĘ SMACZNEGO!




18 listopada 2009

świąteczne serduszko...z grypą w tle

Tak, tak znowu dopadła mnie grypa, rozłożyła totalnie na łopatki...u mnie w pracy już prawie wszyscy chorowali więc nadeszła kolej i na mnie. Szczerze mówiąc u nas mała panika, ogólnie jak to o tej porze roku bywa panuje grypa zwykła czy niezwykła i ta żołądkowa, ale większość szczególnie boi się ataku świńskiej grypy i najmniejsze przeziębienie traktuje śmiertelnie poważnie czego efektem są potworne kolejki w poczekalniach ośrodków zdrowia...i chyba dlatego postanowiłam zostać w domu bo lepiej wyleżeć tę grypę niż tłoczyć się z gorączką w przychodni...
W każdym razie coś już czuję że jutro nie wstanę na nogi, chociaż takie plany miałam bo muszę jak najszybciej stawić się do pracy i wesprzeć całą swoją ekipę, oj nie wiem jak tam sobie sami radzą...ale jak widać siła wyższa, trzeba się kurować jeszcze z dzień, może dwa
*******


Za to w międzyczasie powstaje sobie takie oto serduszko..całkiem świąteczne i w takich cudnych kolorach że już czuję jakby święta stały za moimi drzwiami i tylko proszą aby w końcu je zaprosić do domu...ale hola, hola! Jeszcze dwa serducha do kompletu w planach więc świąteczna aura musi jeszcze poczekać za drzwiami, bo w tym roku nie dam się świętom zaskoczyć, oj nie!

 


A teraz tak po cichutku....mam już pomysł na świątecznego anioła
O, i na choinkę też!...ach żebym tak mgła siąść teraz do stołu i chociaż odrobinkę podłubać w filcu, wstążkach, szmatkach...pewnie już anioł stał by na stole...ale gorączka dyskwalifikuje...brrr

15 listopada 2009

gdy zawodzi człowiek...


Dzisiaj dobijał mnie smutek, tęsknota...bezsens ogólnie
Zastanawiałam się czy jest sens o tym pisać na blogu, ale napomknę jedynie że musiałam w ostatnich dniach podjąć prawdziwie męską decyzję która tyczyła się wyjazdu i przeprowadzki do innego miasta, co w gruncie rzeczy okazało się to dla mnie koniecznością dokonania wyboru między mniejszym a większym złem...bo wcale nie chciałam tego wyjazdu, ale też nie mogłam zostać w Krakowie i sprawy się tak poukładały że w końcu znalazłam się tutaj we Wrocławiu (gdzie także mam rodzinę)
Wiem, że to wszystko brzmi tajemniczo ale nie chcę zanudzać nikogo opowieściami o kolejach losu, o życiu które przez ostatnie dni postrzegałam jako jedną wielką życiową porażkę....może to chwilowy dół, deprecha, żal..w każdym razie zgubiłam gdzieś po drodze mój życiowy optymizm, bo najgorzej gdy zawodzi człowiek...

Dzisiaj rano siadłam do komputera i całkiem bezwiednie przeglądałam zawartość sieci, fora, blogi i nieblogi dziwnie szukając odpowiedzi na pytania krążące po głowie...i trafiłam tu
http://elziutka.blogspot.com/ a pierwsze co rzuciło mi się w oczy t ten cytat Jana Pawła II "Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi"
I wiecie co...to chyba małe światełko w tunelu.
Stwierdziłam że muszę zacząć wszystko od nowa, najpierw poukładać sobie wszystko od nowa, przewartościować swój świat, nauczyć się szanować i doceniać siebie....i na pewno nauczyć się doceniać to co już mam a nie tylko ślepo dążyć do tego co chciałabym mieć...
Inna rzecz że blog na który (między innymi ) trafiłam jest w tematyce handmade, więc przy okazji odkryłam sympatyczne miejsce, gdzie pewnie będę zaglądać

A na pocieszenie kupiłam sobie (i to całkiem przypadkiem, idąc po bułki na śniadanie) książeczkę w markecie na wyprzedaży i dwa radosne PINK'owe kwiatuszki, całkiem malutkie- swoją drogą  nie mam nawet doniczek na ich przesadzenie ale myślę że z czasem się ich "dorobię"...tymczasem zobaczymy co z nich wyrośnie



 


I od razu troszkę lepiej na duszy....
Trzymajcie kciuki za zmiany, oby na lepsze...

11 listopada 2009

Podusia dla Kodusia....i Avonkowe prezenty


Na zimowe wieczory, kiedy wiatr świszcze pod drzwiami, specjalnie dla mojego małego przyjaciela o imieniu Kodi,  powstała poducha...mięciutka i wygodna z ciepłego i wytrzymałego materiału w szarym kolorze z naszytą łapką w celach ozdobnych jak i (śmieję się) identyfikacyjnych co by mój mały Przytulak nie mylił sobie swojego miejsca z naszą wersalką- bo dotychczas to ona wraz z poduchami na niej ułożonymi były dla Kodusia najwygodniejszym miejscem w domu, a teraz...no spójrzcie tylko...



 


A więc poducha się przyjęła i prezent dla mojego Futrzaka się udał, lecz tymczasem...
Dotarło do mnie pierwsze zamówienie z Avonu.
Kilka tygodni temu coś mi zaświtało w  głowie, dlaczego by właściwie nie zostać konsultantką? Zwłaszcza że często zamawiam wraz z koleżankami więc znam te kosmetyki od lat...i słowo się rzekło, wczoraj nadeszło pierwsze zamówienie a w nim, iście świąteczny prezent ;]
Podkładki pod talerze i kubeczki z czerwonego filcu a na nich kremowe reniferki...łosie chyba nawet- z resztą czy to takie ważne,po prostu urocze zwierzaki.... No a teraz świąt doczekać się nie mogę, ech!







 Mam jeszcze takie małe... a może zupełnie wielkie marzenie... jest nim KOMINEK
nie ważne mały czy duży...na pewno strzelający iskierkami, cudownie ciepły, mój własny kominek...może za rok za dwa, kto wie, może to się spełni
Póki co marzę....



02 listopada 2009

Zakupowy zawrót głowy...a Ciapek przy okazji

A ostatnio u mnie tyyyle nowych wydarzeń...po pierwsze coś, co mnie odcięło od dostępu do komputera czyli WIRUS!
Nie, nie wirus grypy, tylko najzwyklejszy, jednocześnie podstępny i okrutny Trojan, uhh...zainfekował  cały komputer tak że ten zawieszał się zaraz po starcie, no- teraz to już zainwestowałam w antywira Kasperky więc komputerek powinien hulać jak nowy ;] Przez ten czas korzystałam doraźnie z komputera w pracy ale stale napływające fale klientów niestety wykluczyły możliwość napisania chociaż króciutkiego posta, dlatego właśnie tak długo mnie tu nie było i za brak meldunku bardzo przepraszam

Za to ostatnio korzystając z prawie czterech dni wolnych wydziwiam w domu, robię porządki, dzisiaj nawet pierwsze zimowo-ubraniowe zakupy i ach, jak się cieszę, w końcu wolna...mogę iść spacerkiem przez pół miasta
(bo zwykle gnam przed siebie aby pozałatwiać najważniejsze sprawy jeszcze przed pracą)....mogę wejść do każdego sklepu, pooglądać, pomacać, ponatychać, pomarudzić a zwłaszcza coś kupić, a to lubię!  ;]
Tak więc dzisiaj wróciłam doskonale wyposażona w torby z zakupami, najbardziej cieszę się z zimowej kurtki kupionej w C&A za 150zł więc cenka bardzo przyjemna dla portfela ;)
Chciało by się pokazać Wam zakupioną kurteczkę ale szczerze mówiąc to zdjęcia ciemnej płachty nijak wychodzą więc wystarczy chyba jak powiem że kurtka jest z serii tych 'młodziezowych', dość długa, z kapturem i baaardzo ciepła i puszysta...czarna oczywiście

Na pocieszenie udało mi się pstryknąć zdjątka innych zdobyczy tj przecudny sweterek z Cubus'a za jedyne 39zł, biały topik z koronkowymi wykończeniami (tiiiii..kocham koroneczki) i w tunika z rodzaju tych marszczonych, 'podrzucanych', z nietoperzem pod rękawami






 

...a co najważniejsze kupiłam (w końcu!) zimowe buty





*******

W piątek tez szalałam po sklepach, tyle że po ciucharkach  (nie żebym się tylko w markowych sklepach ubierała, hihi ) i wygrzebałam całą siatkę cudowności- różnych koszulek i bluzeczek (które na razie suszą się po praniu) ... znalazł się i koszyk w słonecznym kolorze, troszkę rozminął się z porą roku ale póki co służy jako podręczny schowek na czapki, rękawiczki i szaliki


Niestety koszyk musi obejść się bez uwiecznienia na tym blogu ze zwykłego powodu
- zdjęcie za nic w świecie nie chce się załadować, po piątym podejściu rezygnuję ;/



A teraz coś bardziej sensual czyli pachnąca, różana, musująca kula do kąpieli którą zużyję na jakąś wyjątkową okazję, na razie zdobi komodę w sypialni..mała rzecz a jak cieszy!




Skoro jesteśmy przy kolorze różowym....no, wprost nie mogłam się oprzeć!
Puszysta, mięciutka i cała delikatnie różowiutka kosmetyczka, całkiem kobieca i tak niewinne zerkała na mnie swym zalotnym spojrzeniem, że byłam w stanie wydać na nią ostatnie 25zł
Na zdjątkach niestety nawet  w połowie nie widać jej uroku, bo po zmroku ciężko pstryknąć dobre zdjęcie, ale uwierzcie na słowo jest cudna (do kupienia w sklepach H&M, dla zainteresowanych)




Na koniec zakupowych opowieści zostawiłam coś z troszkę innej półki - modelinę....czyli bloczki w 12stu ślicznych kolorach z których mają zamiar wyrosnąć potworki, ale to dopiero przy następnej okazji wolnego czasu, pewnie w następnym tygodniu...choć szczerze Wam powiem że już mnie mierzi żeby ją rozpakować i spróbować coś ukleić....no dobra, właśnie otworzyłam...mmm, uwielbiam ten zapach... zapach dzieciństwa ;]

Ale idźmy dalej, bo nie mogłabym zapomnieć:
Po pierwsze o czymś na ząb, czyli o moich ulubionych słodyczach jakimi są kandyzowane owoce- dziś ananas i wybitnie słodka gruszka..

 




Po drugie, o cudownie pachnącej lawendzie kupionej na Starym Kleparzu, jedyne co mnie troszkę rozczarowało to cena która w tamtym roku była 2,5zł a  w tym już 3,5zł dlatego pozwoliłam sobie na razie na tylko jeden woreczek, który pięknie pachnie mi teraz pod nosem...a szczerze mówiąc to trzeba było latem zbierać lawendę, macierzankę do kąpieli i miętę pieprzową jak kiedyś co roku to by się teraz nie narzekało na cenę, koniec kropka!




Hmmm...i to chyba tyle z przygód dzisiejszego dnia, zmykam zaraz układać to wszystko w szafkach, szufladach,  na pólkach i stolikach....aha! jak mogłam zapomnieć!
Chciałam Wam przedstawić nowego Ciapka który powstał  w dzień sobotni  z resztek polaru (przy okazji porządków w szafie z materiałami) i chyba się przyjął do rodzinki bo polubili go wszyscy domownicy





 


hmmm...tylko kto mu do cholerki oko podbił, no kto...? ;]



Prace i fotografie publikowane na blogu są moją wyłączną własnością .
Kopiowanie, rozpowszechnianie, wykorzystywanie lub przetwarzanie w jakikolwiek inny sposób zdjęć, tekstów oraz wzorów prac bez mojej zgody jest zabronione.

Co mi w duszy gra...

h