Ruszają skupy jagód i hjötronu (polska moroszka)- swoją drogą w tym roku całkiem niezła cena w porównianiu z poprzednim sezonem.
My tego lata odpuszczamy sezon zbiorów na rzecz nieustannej opieki nad niemowlęciem, nie możemy jednak oprzeć się pokusie aby uzbierać choć trochę owoców dla siebie na przetwory
Zaczeliśmy od hjötronu, bo ten dojrzewa pierwszy. Luby uzbierał raptem dwa kilo tegoż owocu a proszę ile smakowitych słoiczków z dżemem powstało. Cieszy jak mało co
Sprawy szyciowe popchnęłam do przodu- powstała bowiem kołderka i podusia dla Kaja ale jeszcze nie doczekały się zdjęć- codziennie obiecuję sobie że to juz dziś przygotuje zdjęcia ale wiecznie coś lub ktoś skutecznie mi tym przeszkadza ;)
Oswajam się też coraz bardziej z życiem w Szwecji i ze Szwedami, co do najłatwiejszych nie należy, sczególnie jesli trzeba coś pilnie załatwić, w Szwecji wiecznie się na coś czeka....czeka się (cierpliwie) w kolejce do kasy (miłe i usmiechnięte panie nie obsługują tak szybko i sprawnie jak w naszej Biedronce), czeka się w kolejce (z ryczącym dzieckiem) do lekarza który musi dopić kawę bo o 13stej przerwa obiadowa, choć poprzednia była o 10tej, ale trzeba spóźnić się 15 minut- więcej nie należy bo pacjent mógłby zacząć się użalać( ale to czekanie u lekarza znamy już z Polski kochanej :))...aha, i czeka się na leki w aptece, nawet na te bardzo ważne leki, ratujące stan zdrowia, zalecane przez lekarza aby brać natychmiast (ja czekam 4 tydzień)...w zasadzie to czeka się wszędzie.
Szwedzki kochają kawę, ciasteczka, bułeczki i wieczne przerwy...i to jest to do czego ja jeszcze nie moge się przyzwyczaić, zwykłam robić wszystko szybko, najczęściej kilka razy na raz a tutaj luz -blues...a więc zaciskam zęby i się przyzwyczajam...długo to potrwa...
Tymczasem od jutra rana zaczynam znowu pracę nad słoikami w kuchni, będę gotowac kompoty śliwkowe i gruszkowe, zapewne robiąc kilka innych rzeczy w tym samym czasie i dalej próbując zrozumieć Szweda...nie myślcie że narzekam, tak sobie opowiadam..;)
Do nastepnego postu, szyciowego tym razem....Papaaa
AGA
3 komentarze:
Owoce pierwszy raz widzę?! Nawet polska nazwa nic mi nie mówi..
A co do opieszałości Szwedów- może to fajna odmiana po pogoni za wszystkim u Nas...chociaż w codziennym życiu to pewnie męczące..
Pozdrowienia...
O właśnie! bardzo dobrze ujęte- kiedy przyjeżdżałam tu na wakacje bardzo podobał mi się ich spokój, nikt sie nigdzie nie spieszy, każdy ma na wszystko czas...ale to dobre w czasie wakacji, kiedy chcesz zwolnić i dopładowac akumulatory, ale w życiu codziennym nie jest to tak urocze, hihi...trzeba się przyzwyczajać
O moroszce w Polsce tez nie słyszałam, ale podobno istnieje :)
aż musiałam wujka google spytać co to ta moroszka... okazuje się, że to wspaniały owoc o wysokich wartościach odżywczych: http://kuchnia.wp.pl/gid,16112155,kat,1037881,page,7,title,Zdrowa-dieta-polnocna,galeria.html?ticaid=11334e
czyli są jakieś plusy życia w Szwecji ;) Nie moge doczekać się kiedy pochwalisz się kompecikiem dla maleństwa. Pozdrowienia z upalnej Polski :)
Prześlij komentarz